|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Shadow Rider
I can't belive
Dołączył: 18 Gru 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Odległej Galaktyki Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 21:46, 23 Gru 2011 Temat postu: Niwa i smok |
|
|
Oto moje opowiadanie. Nie wiem jak długo będę je ciągnąć. Sama jeszcze nie wiem jak to zakończę. Zaczęłam je pisać dosyć niedawno. Mam napisane jakieś sześć krótkich rozdzialików. Jak na razie wielu osobom się spodobało. Życzę miłego czytania.
Rozdział I
-Niwa! Niwa! Wstawaj!
Ktoś do niej wołał. Ma wstać? Ciekawe, która godzina. A w ogóle kto do niej wołał? Niwa otworzyła oczy. To Keren do niej mówił. Zobaczyła w jego oczach strach. Coś złego się stało. Usiadła. Owinęła się płaszczem szczelniej bo zawiał chłodny wiatr. Zbliżała się zima.
-Szybko wstawaj! Nie ma czasu na bezczynne siedzenie! Tu nie jest bezpiecznie!-Keren biegał po całym obozie i pospiesznie pakował tobołki.
-Spokojnie. Co się stało?
-Rozglądnij się uważniej to się dowiesz.
Niwa wstała na nogi. obróciła się kilka razy i oniemiała. Wszystkie drzewa w okolicy były doszczętnie spalone, a niektóre jeszcze nawet płonęły. Zaczęła pakować tobołki równie szybko jak Keren. Przytroczyła wszystko do siodła. Gdy zaciskała popręg u swojego konia, Hadoma, a Keren zacierał znaki ich pobytu tutaj, usłyszeli przeciągły, potężny ryk. Obydwoje szybko wskoczyli na konie i pognali w stronę zamku Hardeflaf, który już widniał im na horyzoncie. Po pewnym czasie trochę zwolnili ponieważ wjechali do wioski. Było tu zaledwie kilka domków, karczma, duży spichlerz i młyn. Wszystko to było spalone. Nie było żywej duszy. Przejechali przez wioskę w milczeniu. Ogólnie to tak raczej podczas podróży za dużo nie rozmawiali. Bo Keren był jej mistrzem, a Niwa była jego uczennicą. Byli tak jakby oddziałem specjalnym. To znaczy nie tylko oni było wielu innych. A tak właściwie to Niwa nawet po ukończeniu szkolenia nie mogła zostać oddziałem specjalnym w wojsku. Mogła zostać jedynie strażniczką (taki jakby szpieg). W każdym bądź razie mieli za zadanie wyśledzenia przywódcy Garlimgów i przechwycenie jego planów dotyczących napadu na Hardeflaf. Plany te już zdobyli i właśnie wracali do zamku by przekazać je królowi.
Kiedy wyjechali już z wioski przyspieszyli ponieważ powoli robiło się ciemno, a oni chcieli dotrzeć do zamku jeszcze dziś. Wjechali do lasu. Ten nie płonął, ale na drzewach prawie nie było już liści więc wyglądały równie strasznie jak te spalone. Zeszli z koni by dać im odpocząć. Nie musieli ich trzymać bo same szły za właścicielami. W lesie panowała upiorna cisza. Kiedy nagle powietrze przeszył ryk, głośny jak ten w tamtym lesie. Rumak Kerena spłoszył się i uciekł w las. Keren tylko rzuci swojej uczennicy tubę z planami i pobiegł w las za swym Gargenem (tak nazywał się jego koń). Niwa zdezorientowana wskoczyła na Hadoma i pognała ku zamkowi. Wtedy ziemia się zatrząsał, a drzewa zaczęły płonąć. Hadom się przewrócił i przytrzasnął Niwę swoim ciałem. Nagle tuż przed nimi drzewa załamały się i z gąszczu, prosto na nich. buchnął wielki płomień. Niestety Hadom tego nie przeżył. Dobry konik przewracając się obronił swoją panią. Niwa przestraszona strąciła z siebie płonące zwłoki i chciała poderwać się na nogi i uciekać. Lecz poczuła okropny ból w prawej nodze. Nie mogła nią ruszyć. Chyba ciężar Hadoma zgniótł jej kości. Była zdana na łaskę podpalacza. Wiedziała że to smok, ale miała nadzieję że ją oszczędzi.
Smok powoli wygramolił się z pośród drzew. Przyczłapał w miejsce gdzie wcześniej leżała Niwa. Zdążyła się przeczołgać trochę dalej. Niestety nie uciekła smokowi. Bestia powoli przyczłapał do dziewczyny. Dmuchnął w nią dymem i opadł koło niej wpatrując się w twarz Niwy swoimi wielkimi ślepiami.
Niwa obudziła się. Czuła że noga nadal ją boli. Otaczały ją spalone drzewa. I smok. Okrył ją swoimi futrzastymi skrzydłami i czujnie się w nią wpatrywał. Gdy zobaczył że się obudziła przyjaźnie mruknął.
-Możemy zostać przyjaciółmi, ale już nie pal-powiedziała Niwa
Smok powtórzył mruknięcie, po czym obydwoje znów zasnęli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Shadow Rider
I can't belive
Dołączył: 18 Gru 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Odległej Galaktyki Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 21:47, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Kolejny rozdział dodaję
Rozdział II
Niwa obudziła się, ponieważ poczuła zimno na twarzy. Podniosła się i zobaczyła naokoło siebie miękki, biały puch. To śnieg. Poczuła zimny powiew wiatru. Nie miała ciepłych ubrań na zimę. Miała tylko ubrudzony i trochę potargany zielony płaszcz z kapturem, białą koszulę, brązowe, trochę obcisłe spodnie i skórzane buty za kostkę. Poza tym musiała jak najszybciej dostarczyć królowi plany. I jeszcze Keren. Nie miała konia. Ale miała smoka. No właśnie! Jeśli smok by się zgodził mogłaby go dosiąść i wtedy dotarłaby bardzo szybko zamku. Smok jeszcze spał,lecz gdy Niwa do niego podeszła obudził się i przyjaźnie wpatrywał się w nią swymi wielkimi ślepiami. Czekał aż dziewczyna coś zrobi. Niwa namyśliła się przez chwilę i zaczęła mówić:
-Słuchaj... nie wiem czy mnie rozumiesz, ale chciałabym się spytać czy mógłbyś mnie zawieść na swoim grzbiecie do zamku?
-Mrhyw!-mruknął smok i pokiwał łbem.
"To chyba znaczy tak" pomyślała Niwa. Pozbierała swoje rzeczy. A właściwie odpięła je od siodła. Spalonego Hadoma. Wzięła swój łuk refleksyjny,kołczan, w którym zostało już tylko 15 z 26 strzał, bukłak z resztką wody oraz sucharki w skórzanym woreczku. Oczywiście nie zapomniała o tubie z planami. Zapasek od spodni wsunęła sobie również nóż, na wszelki wypadek. Kiedy już była gotowa podeszła do smoka. Ten wyciągnął do niej wielką łapę. Niwa siadła na niej, a smok uniósł ją nad ziemię i posadził na swoim grzbiecie. Mrukną łostrzegawczo jakby chciał powiedzieć "Trzymaj się! Lecimy!". Niwa wtuliła się w gęste futro smoka. Było miękkie i chronił ją i smoka przedzimnem. Pomyślała że trzeba by dać smokowi jakieś imię. Lecz z rozmyśleńwyrwało ją nagła szarpnięcie. Smok wzbił się w powietrze i leciał przez chwilęprawie pionowo w górę. Niwa chwyciła się kępy włosów i trzymała kurczowo. Alepo pewnej chwili wylecieli ponad chmury i lecieli już łagodnie.
Nagle chmury się rozproszyły Niwa podczołgała się na krawędź smoczego brzucha i ujrzała stamtąd pokrytą śniegiem równinę. Dostrzegła też również grupkę ludzi.Było ich około trzydziestu. Sądząc po krzykach i wrzaskach to byli Garlimgowie.Byli odziani w te swoje skórzane, ciężkie zbroje i granatowe płaszcze. Ale za grupą szedł ktoś inny. Na pewno nie był to jeden z nich. Wszyscy go popychali,poza tym nie miał żadnego płaszcz i był w zwykłej koszuli i spodniach, a nie w skórzanej zbroi. "To Keren" pomyślała Niwa. Dziewczyna szybko krzyknęła do smoka:
-Ląduuuuuj! Tam! Koło tych ludzi!
Smok zamruczał i znurkował w dół. Gdy jeden z Garlimgów zobaczył smoka lecącego prosto na nich krzyknął przeraźliwie. Wszyscy popatrzyli do góry i zapanował totalny chaos. Rozbiegli się we wszystkie strony zostawiając związaną postać samotnie, na pastwę smoka. Smok zionął ogniem. Garlimgowie zaczęli wrzeszczeć jeszcze bardziej. Wkrótce wokół były już tylko spalone ciała i kilka biegających w koło kuli ognia. Smok delikatnie wylądował koło skrępowanej,skulonej postaci. Niwa zeskoczyła ze smok i podbiegła do mężczyzny. Ku jej zdziwieniu nie był to Keren, lecz okropnie przestraszony goniec królewski. Niwa widywała go dosyć często. Bardzo fajny był z niego kolega. "Jak on miał na imię? Greger? Nie. Gregon? Chyba tak." Kiedy tylko sobie przypomniała jak on ma na imię od razu zabrał go na smoka. I kiedy smok już wzbił się w powietrze Niwa zagadnęła:
-Słuchaj, Gregon. Czy nie było z tobą Kerena? Nie widziałeś go? Czy jego też pojmali?
-No, widziałem. Też go pojmali tylko, że...
-Nie...Nie! To nie może być prawda! On.. kto mnie teraz będzie uczył? Czemu?!
-Nie martw się. Na pewno... coś się wymyśli-to mówiąc Gregon objął Niwę ramieniem.
Niwa przytuliła się do niego i płakała przez prawie całą drogę do zamku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shadow Rider
I can't belive
Dołączył: 18 Gru 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Odległej Galaktyki Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 21:53, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Rozdział III
Smok zleciał trochę niżej. Było już ciemno więc wolał lecieć niżej żeby widzieć gdzie leci. Gregon spał wtulony w gęste futro smoka. A właściwie to Smoka. Bo Niwa postanowiła że smok będzie miał na imię Smok. Ale teraz jej myśli zaprzątała śmierć Kerena. Nie mogła się z tym pogodzić. Był przygnębiona. Lecz nie mogła się teraz załamać. Musi dopilnować by wylądowali w takim miejscu, by Smokowi i ludziom nie stała się krzywda. A zamek Hardelflaf był już bardzo blisko. Obudziła Gregona. Upewniła się że tuba z planami jest dobrze przymocowana do jej paska. I krzyknęła do Smoka:
-Ląduj w tamtej kotlinie.
-Mhryw-odprychnął Smok i obniżył lot.
Przez chwilę leciał dosyć szybko, ale tuż nad ziemią zwolnił. Niwa z Gregonem zjechali z grzbietu Smoka. Gdy stanęli już na pewnym gruncie Niwa powiedziała:
-Dobra. To teraz idziemy do Hardelflaf. Smok zostaje tutaj
-Ghryw...
-No niestety. Ale nie ruszaj się. Wrócę tu po ciebie.
To mówiąc Niwa z Gregonem odwrócili się i pośpiesznym krokiem skierowali się do zamku. Szli tak pewien czas w milczeniu aż stanęli na przeciw wielkiej bramy. Stali w niej dwaj strażnicy zamkowi. Każdy z nich miał miecz przy pasie, w jednej ręce włócznie, a w drugiej pochodnię. Koło nich stała jeszcze mała budka.
-Czego chcecie o tak późnej porze?-zapytał jeden z nich. Był zmęczony więc już i tak właściwie nie obchodziło go to czego chcą. Zapytał bo musiał.
-Idziemu do króla-odpowiedziała Niwa-Mam tu plany dotyczące wojny.
-No dobra ciebie znam. Bywałaś tu z Kerenem. A tamten?-wskazał na Gregona stojącego poza blaskiem pochodni-Podejdź no tu bo cię nie widzę. Gregon wyszedł z ciemności.-Aha! To ty. Gregon syn Garegena z Kallifod. A wchodźcie. Proszę bardzo-to mówiąc mruknął coś do drugiego strażnika, a tamten otworzył bramę.
Ten pierwszy wszedł do budki i zaczął kogoś budzić. Po chwili z budki wyszedł inny strażnik i stanął na miejscu tego pierwszego (pierwszy miał na imię Keleer). Keleer zaprowadził Niwę i Gregona do komnaty tronowej. Nikogo jednak tam nie było. Skręcił więc w prawo do wielkich, drewnianych drzwi i zapukał. Odpowiedział mu zmęczony głos który wychrypiał "proszę". Keleer uchylił drzwi i wszedł. Zapowiedział przybyszów i wyszedł wpuszczając Niwę i Gregona do środka. Obydwoje ukłonili się z szacunkiem,
Pomieszczenie, w którym się teraz znajdowali było duże i przytulne. W ceglanym kominku trzaskał ogień. Przy ścianach były regały z książkami. Na środku stało duże biurko zawalone papierami. Przy tym biurku, na wielkim fotelu siedział dobrze zbudowany mężczyzna z siwiejącymi włosami i brodą. Był to król Berren. Podniósł się znad papierów i zagadnął:
-Witam, usiądźcie-to mówiąc wskazał kanapę. Niwa z Gregonem usiedli-co was tu sprowadza. Ty jesteś Niwa, uczennica Keraena, a ty młodzieńcze ee... Gregon syn Garegena z Kallifod. No to co macie do powiedzenia.
Niwa wstała, odpięła tubę od paska i podała ją królowi. Ten popatrzył się na nią pytającym wzrokiem.
-To te plany Garlimgów dotyczące wojny, panie.
-Ach tak! Ale w takim razie gdzie Keren? Przecież podróżowaliście razem.
-Wasza wysokość... on...nie żyje. Zabili go Garlimgowie.
-Widziałaś to?
-Nie
-Ale ja widziałem, wasza wysokość!-wtrącił Gregon wstając energicznie z kanapy
-Nawet nie o to chodzi. Keren miał też przy sobie plany wojenne króla Garigha z Horikh, naszego sprzymierzeńca. Keren miał mi je dostarczyć przy okazji. Król Garigh ma doskonałych strategów. Dlatego to on wszystko obmyślił, a ja miałem tylko nanieść ewentualne poprawki. A teraz są w tych wielkich łapach Garlimgów.
Król otworzył tubę. Była pusta.
_________________
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shadow Rider
I can't belive
Dołączył: 18 Gru 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Odległej Galaktyki Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 21:54, 23 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Rozdział IV
-Ale... zaraz. Nic tu nie ma!-wykrzyknął król przerażony
-Nie! Na pewno tam jest. Musi być. Keren cały czas miał tubę przy sobie, potem oddał ją mnie. Nikt inny jej nie miał-tłumaczyła Niwa równie przestraszona
-A może od początku ich nie było. Sprawdzaliście?
-Tak, Wasza Wysokość. Jak tylko przechwyciliśmy plany sprawdziliśmy co tam jest. A właściwie tylko Keren sprawdzał. No ale wyjął wielki arkusz przeglądnął, a potem schował. No chyba że...
-No co? Mógł zgubić ten arkusz czy coś?
-Zgubić raczej nie, ale chodzi o to że mógł sam podmienić tuby. Bo nikt nie mógłby tego zrobić. Nawet jak Keren spał bo zawsze plany miał ukryte gdzieś pod płaszczem.
-No tak. Więc co się z nimi stało? Ale omówię tę sprawę dokładniej z moimi generałami. A wy dzieci idźcie się odświeżyć i odpocząć.
-Dobrze, panie-rzekł Gregon, który dotychczas tylko się przysłuchiwał.-Niwa chodź-A potem dodał półgłosem-Musimy coś jeszcze załatwić.
Niwa nagle przypomniała sobie o Smoku. Wiedziała że Gregon też miał właśnie jego na myśli. Zastanowiła się i doszła do wniosku że lepiej powiedzieć królowi zanim ktoś Smoka odkryje.
-Wasza Wysokość?
-Tak, Niwo?
-Bo mam jedną sprawę, panie. Chodzi o to że Keren zniknął dlatego że pobiegł za swym koniem.
-Ale o co dokładnie chodzi?
-No bo chodzi o to że konia spłoszył Smok.
-SMOK?! Ale w granicach naszego królestwa?
-Tak. Ale niech Wasza Wysokość się nie martwi. Smok jest teraz naszym sprzymierzeńcem.
-Jak to?
-No całą drogę do zamku przebyliśmy na jego grzbiecie.
-Ach, więc czego oczekujesz? I w ogóle gdzie on jest?
-Tam w tej kotlince, panie. Siedzi tam i nie wyrządzi nikomu krzywdy, chyba że ktoś go zaatakuje.
-Dobrze. A więc porozmawiam o tym również z moimi doradcami, a na razie znajdźcie mi jakąś jaskinię czy coś.
Niwa i Gregon ukłonili się i wyszli. Wyszli poza mury zamku i poszli do Smoka. Znaleźli mu dosyć suchą i obszerną jaskinię. Wyłożyli ją mchem i poszli. Smok poszedł spać. Gregon z Niwą wrócili na zamek. Gregon pobiegł do swoich rodziców, a Niwa do swojej mamy. Jej ojciec był żołnierzem w armii królewskiej. Zaginął na jednej z wypraw do krainy Garlimgów. Od tej pory miała tylko mamę i Kerena. Keren był dla niej trochę jak ojciec. Ale teraz już go nie było. Jej mama była służbą na zamku. Kiedy Niwa doszła do pokoju, w którym mieszkała jej mama zobaczyła Adilię, okropną, ale mądrą Adilię. Nigdy jej nie lubiła. Szybko więc zapukała i nie czekając na odpowiedź wślizgnęła się do pokoju.
-Niwa!
-Ale zaraz gdzie jest mama?
W pokoju nie było jej mamy. Była tylko przyjaciółka jej mamy, Karolin.
-Niestety twoja mama leży w szpitalu. Złamała sobie nogę jak schodziła po schodach.
-To zaraz tu wrócę tylko ją odwiedzę.
-Dobrze. Leć. Na pewno się ucieszy. A co u Kerena?
-On... on nie żyję.
-O. To... bardzo mi przykro. Dobrze, biegnij już! Twoja mama tam na ciebie czeka.
Niwa wyszła z pokoju. "Same nieszczęścia" pomyślała i poszła w stronę szpitala.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
girlinthemirror
Administrator
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: :) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Sob 16:12, 22 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Okej, przepraszam, że dopiero teraz, ale zaczęłam czytać. Całkiem nieźle się zapowiada, ale robisz trochę błędów - zwłaszcza interpunkcyjnych i stylistycznych. To trochę utrudnia czytanie, ale ogólnie jest całkiem nieźle.
Polecam czytanie sobie po kilka razy, w odstępach czasowych, swoich opowiadań - to naprawdę pomaga i sprawia, że widzimy błędy, których wcześniej nie zauważaliśmy. )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shadow Rider
I can't belive
Dołączył: 18 Gru 2011
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Odległej Galaktyki Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pon 20:28, 05 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Oj no zaczęłaś na prawdę późno. Aktualnie jest już chyba 14 takich rozdzialików tylko, że nie wstawiłam na forum.
Są za to tu ----> [link widoczny dla zalogowanych]
Ale oczywiście mogę wstawić. I właśnie teraz to zrobię.
A i dzięki za uwagi, ale teraz bardziej staram się na to zwrócić uwagę i uważam, że z każdym rozdziałem, który pisze aktualnie w moim tajemniczym zeszycie ma coraz to ładniejszy styl. A może mi się tylko wydaje...
Rozdział V
Odgłos kroków odbijał się echem po długim korytarzu. Niwa przemierzała go w szybkim tempie. Śpieszyło jej się do mamy. Chciała odwiedzić ją jak najszybciej. Skręciła w mniejszy korytarz i ujrzała drzwi szpitalne. Przyspieszyła do biegu. Kiedy dobiegła do drzwi zatrzymała się na chwilę. Wyprostowała koszulę i spodnie po czym weszła. Zobaczyła wiele łóżek. Na każdym łóżku leżała przerażająco biała pościel. Tylko na kilku ktoś leżał. Niwa wypatrywała swoją mamę. Nie widziała jej. Podeszła do niej pielęgniarka i spytała:
-Witam. Kogo szukasz, drogie dziecko?
-Eee... ja?
-Tak. Dokładnie ty kochana. No co chcesz? A może coś cię boli? No mów.
-No to ja szukam Miriam Oloram.
-Hmm... A! To ty jesteś jej córką? Ach! Niwa! Jak ty urosłaś.
-Tak, tak. No ale gdzie jest moja mama? Powiedziano mi że leży tutaj.
-Ach tak! Już. Chodź za mną dziecko-To mówiąc skierowała się w stronę łóżka w najdalszej części sali.-Ach! Jaka ta twoja matka dzielna. Spadła ze schodów, złamała rękę i strasznie się obiła, a nawet raz nie jęknęła. I jeszcze mi dzisiaj pomóc chciała. Ale ja jej powiedziałam: "O nie moja droga! Musisz wyzdrowieć jeszcze". A ona do mnie: "No ale pani Hel... Zaraz. Gdzie ta dziewczyna?
Niwa zobaczyła na łóżku swoją mamę. Pobiegła do niej. Tak czy inaczej od początku nie słuchała tej pielęgniarki. Gdy tylko Miriam zobaczyła swoją córkę zerwała się z łóżka i podbiegła do niej. Potknęła się o leżące na podłodze pudło i upadła na złamaną rękę.
-Mamo!-krzyknęła Niwa. Ale było za późno. Pielęgniarka podbiegła do mamy Niwy. Niwa też.
-Auuu! Boli!
-Mamo! Uspokój się!
-Niwa... wszystkiego najlepszego-powiedziała Miriam i zemdlała.
-Mamo! Co jej się stało?!
-Była zmęczona. Prawie w ogóle nie śpi. Zasłabła po prostu. Daj jej odpocząć. Wrócisz później.
-Ale mnie jutro tu nie będzie-powiedziała Niwa i wyszła.
Szła przez korytarz. Myślała. "Hmm... Wszystkiego najlepszego? Ach tak! przecież miała urodziny miesiąc temu." Podeszła do wielkich drzwi sali tronowej. Zapukała. Wyszedł jakiś wychudły lokaj.
-Witam. Proszę podać swoje imię i nazwisko.
-Jestem Niwa Oloram.
-A w jakiej sprawi do króla.
-Chcę z nim pomówić.
-Dobrze. Zapowiem królowi.
Lokaj wsunął się przez szparę w drzwiach i wyszedł po chwili oznajmiając że Niwa może wejść. Niwa weszła przez wielkie wrota. Ukłoniła się królowi i powiedziała:
-Wasza wysokość. Nie wierzę w to że Keren nie żyję. Lecę go odnaleźć.
Rozdział VI
Gregon był wniebowzięty. Był czysty i pachnący. Leżał na miękkim łóżku i czytał wiersze jakiegoś sławnego poety. Coś o jesieni i deszczu. Lecz po pewnym czasie stwierdził że to zbyt smutne na tak beztroską chwilę. Odłożył więc grube tomisko. Przewrócił się na bok i zasnął. Lecz po chwili drzwi do jego pokoju otworzyły się na oścież. Do komnaty wpadła Niwa.
-Wstawaj Gregon! Polecisz ze mną.
-Że co? Nieeee... nawet nie wiem kiedy niby wyraziłem na to zgodę! Przecieeerz dopiero wróciliśmy. O co chooo... oooooo... dzi?-tu Gregon ziewnął i przewrócił się na drugi bok. Przykrył głowę poduszką i zwinął się w koc żeby nic nie słyszeć.
-WSTAWAJ!!-wrzasnęła Niwa. Gregon tak się przestraszył że aż spadł z łóżka. Szybko stanął na nogach i przygładził rozczochraną czuprynę.
-Tak, tak. Już wstajęęeee...
-Ubieraj się i spakuj. Czekam na dziedzińcu przed bramą-powiedziała Niwa po czym wyszła.
Gregon długo tak stał próbując przetrawić to co właśnie usłyszał. Po czym usłyszał kroki. Przestraszył się że to Niwa wróciła żeby na niego nawrzeszczeć. Szybko więc ubrał się i zarzucił na siebie płaszcz podróżny. Wepchał do plecaka kilka ważnych rzeczy i pobiegł pożegnać się z rodzicami. Potem szybko wybiegł na dziedziniec. Tam stała Niwa. Ale nie tylko ona. Smok też tam stał. Podbiegł do nich. Podał Niwie swój plecak, a ona wrzuciła go na Smoka. Wykombinowała jakiś wielki kosz i umocowała go na plecach Smoka. Gregon zły na Niwę spytał płaczliwym głosem:
-Do czego ci jestem potrzebny? Nie chceee... eeee... eee... mi się.
-Lecimy po Kerena.
-Co?!
-Lecimy po Kerena.
-Ale przecież on...
-Ja jestem przekonana że żyje. To ci powinno wystarczyć. Poza tym król przy okazji mojej wyprawy zlecił NAM odnalezienie planów.
-Ale... ale przecież ty i ja jesteśmy tylko dziećmi, uczniami.
-Tak. Ale mamy Smoka.
-Eh. No dobra. Lecimy.
Wdrapali się na Smoka i usadowili w koszyku. Niwa krzyknęła do Smoka po imieniu i wzbili się w powietrze. Lecieli tak dosyć długo. Gregon przez prawie cały ten czas spał jak bobas. Niwa siedziała za to zamyślona i naprawiała swój stary, zabawkowy drewniany mieczyk, który dostała kiedyś od Kerena.
Rozdział VII
Niwa próbowała skleić swój zabawkowy mieczyk. Nie wychodziło jej. Szczególnie że Gregon ciągle ziewał i potrącał ją oraz się wiercił. Odłożyła miecz do plecaka i wbiła wzrok w Gregona. A ten przewrócił się na brzuch i wypiął tyłek. Niwa popatrzyła się z niesmakiem, a po chwili powiedziała:
-Hej! Wstawaj już. Niedługo zatrzymamy się na postój.
-Co? Ja? Mam wstać? Do mnie mówiłaś? Gdzie jesteśmy?
-Masz wstać. Mówiłam do ciebie. I jesteśmy na grzbiecie Smoka.
-Naszego czyyy... innego?
-Naszego. O patrz. Śnieg pada.
-Zimno mi. Masz koc?
-Czy ciągle musisz zadawać pytania? Tak mam. Chodź.
Niwa poszperała w plecaku po czym wyjęła dwa wełniane koce. Jeden, szary, podała Gregonowi, a drugi, zielony, wzięła dla siebie.
-A pamiętasz że niedługo są święta?
-Co? A! Święta. Tak pamiętam.
-Mam nadzieję ze do tego czasu znajdziemy Kerena.
-Na pewno go znajdziemy. Nie martw się. Smok nam pomoże.
-Poszukamy go teraz, a jak go nie znajdziemy przed świętami to wrócisz do zamku, a ja wrócę dopiero z nim.
-Eee tam! Na pewno go znajdziemy. A pamiętasz co dostałaś ode mnie w zeszłym roku.
-Tak. Sam uszyłeś mi rękawiczki-to mówiąc Niwa wygrzebała z plecaka dwie rękawiczki. Jedna była szaro-czerwona z dwoma palcami, a druga zielono-niebieska z czterema palcami-są przepiękne
Gregon zarumienił się.
-Tak. A ja dostałem od ciebie wyrzeźbioną przez ciebie skrzynkę, w której schowałaś taki piękny, zrobiony przez ciebie, naszyjnik-wyjął ten oto naszyjnik zza koszulki-mam go cały czas przy sobie.
-A pamiętasz jak rzucaliśmy się śnieżkami? Jako pięciolatki wrzuciliśmy takie dwie do gabinetu króla wprost do jego porannej, gorącej kawy.
-I stłukliśmy przy tym szybę.
-No dokładnie. Albo jak w wieku sześciu lat spotkaliśmy Kerena, który właśnie biegł do króla. I chcieliśmy go przechytrzyć. Ty podstawiłeś mu nogę, a potem skoczyliśmy na niego i związaliśmy, a potem zawlekliśmy do naszej bazy i wpychaliśmy w niego ciastka i herbatę.
-Tak. Potem okazało się że biegł do króla ponieważ przyjechała teściowa króla. Akurat wtedy Keren stał przy bramie, a że biegał szybciej niż strażnicy na warcie, pobiegł do króla by go zawołać, aby tan powitał ją należycie.
-Ale nam się później dostało. I od Kerena, i od rodziców, i od króla, na którego teściowa nakrzyczał. Ale nikt się długo nie gniewał bo to były święta.
-No tak.
-Dobra. Koniec pogaduszek. Zaraz może dokończymy. Ale nie teraz. SMOKUUU! Ląduj!
Smok zanurkował w mgłę, a po chwili wylądował na występie skalnym. Byli już w górach. "Girlimgowie zapewne tu się gdzieś schowali. Zawsze chowają się w górach. Keren tak mówił" pomyślała Niwa.
-Uważajcie obydwoje. Tu na pewno są Girlimgowie.
Dobra. Koniec. Resztę dodam kiedy indziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|