Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Etap I - Ankieta

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Archiwum konkursów / Cykl konkursowy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Która praca podoba ci się najbardziej?
Praca nr 1
33%
 33%  [ 2 ]
Praca nr 2
33%
 33%  [ 2 ]
Praca nr 3
33%
 33%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 6

Autor Wiadomość
girlinthemirror
Administrator



Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: :)
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 17:56, 08 Sty 2011    Temat postu: Etap I - Ankieta

Wreszcie nadszedł moment, w którym wszyscy uczestnicy nadesłali mi swoje prace. Konkurs jest anonimowy, głosować można do 14 stycznia.
Życzę powodzenia!

Ogólny początek:
Ten dzień zaczął się zwyczajnie. Byłam bardzo szczęśliwa, bo nareszcie spadł śnieg i rozpoczęła się zima, a do świąt pozostał tylko tydzień. Nie spodziewałam się, że takiego dnia zdarzy mi się coś aż tak niezwykłego…
Praca nr 1
Czar świąt (drabble)

Śnieg sypał gęsto, jednak mimo to wyszłam na spacer. W powietrzu już czuło się mroźny oddech zimy. Szłam opustoszałą alejką. Wiatr ciskał mi śniegiem w twarz, więc przystanęłam na chwilę, obrócona w stronę jednej z większych łąk naszego osiedla. Nagle zauważyłam coś dziwnego. Wytężyłam wzrok i spostrzegłam mityczne stworzenia, tańczące skoczny taniec. Fauny, driady… Nie sposób było ich wszystkich zliczyć. Usłyszałam także dźwięki harfy i piszczałek. Zaraz jednak wiatr sypnął gęściej śniegiem i ten ruchomy obraz zniknął tak szybko, jak się pojawił. Muzyka również. Otrząsnęłam się z chwilowego osłupienia i ruszyłam w dalszą drogę. Czy zaczęła już działać magia świąt…?

Praca nr 2
"Świąteczna Alaska" (niezakończone)
Rozdział 1 - Podróż.

Śnieg nadal padał. Wielkie, białe płaty powoli przykrywały drzewa, ciężko było dostrzec cokolwiek innego. Cały czas sypało. Rozumiem, że prawdziwą magię Świąt Bożego Narodzenia czuje się właśnie wtedy, gdy biały puch przykrywa otaczający nas świat, ale bez przesady! Tutaj zanosiło się na Koniec Świata! Martwiłam się, czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze trawę, ziemię, piękne słońce i moje ulubione stokrotki w ogrodzie przed domem. Wyglądało to tak, jakby śnieg miał tu już zostać na zawsze.
Koła samochodu uparcie jechały dalej poprzez zasypaną drogę. Siedziałam na tylnym siedzeniu i zastanawiałam się dlaczego ze wszystkich możliwych miejsc w Stanach Zjednoczonych, moi dziadkowie postanowili zamieszkać akuratna Alasce. Dokładnie – Alaska. Wieczne zimno, otaczające Cię ze wszystkich stron góry, gęste lasy i gdzieś tam w nich mnóstwo niedźwiedzi. Wzdrygnęłam się, gdy tylko o nich pomyślałam. Nie chciałabym stanąć z tym potworem twarzą w twarz. Nigdy.
- Mary, jesteś tam? – z zamyśleń wyrwała mnie mama. – Zostawiłaś język w domu? Porozmawiaj trochę z nami. Zobacz jakie piękne widoki są za oknem.
- Piękne widoki? Nie widzę nic tylko śnieg – odpowiedziałam szybko.
- Nie przesadzaj kochanie, na pewno będzie świetnie. Alaska jest magiczna! Dziadkowie bardzo się ucieszyli, gdy poinformowaliśmy ich o tym, że w te Święta do nich przyjedziemy. Babcia tak dawno was już nie widziała. A właśnie.. co takiego robi twoja młodsza siostra?
Spojrzałam na boczne siedzenie. Mała Alice spała jak zabita. Ta to ma szczęście! Prześpi całą drogę, a ja tutaj zaraz jajko zniosę! Dosłownie.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy rodzice ze spokojem oznajmili, że dystans drogi dzielący nas od babci i dziadka pokonamy samochodem. Samochodem! Przed oczami stanęła mi mapa Ameryki Północnej. Odległość z Seattle, naszego miasta, do Sitki (nasz punkt docelowy, gdzie mieliśmy spędzić tegoroczne święta wraz z dziadkami) wynosiła jakieś… nie! Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić w myślach słowa ulubionej piosenki. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie tej liczy kilometrów, a co dopiero powiedzieć ją na głos.
- Ale… Przecież niedaleko od Sitki jest lotnisko! Nie możemy polecieć samolotem?!
- Kochanie, wiesz dobrze, że staram się unikać takich rozwiązań, boję się latać. Tata mnie poparł i powiedział, że to nie jest zły pomysł. Będziemy mieli okazję widzieć wszystko zza okna samochodu, podziwiać widoki. Gdy będziemy zmęczeni zatrzymamy się w jakimś hotelu w Kanadzie, a rano ruszymy dalej. Zresztą, nie przesadzaj kochanie. Sitka jest stosunkowo niedaleko. Spodoba ci się, zobaczysz.
No i nie miałam wyjścia. Ich było dwóch, ja jedna jedyna szesnastolatka, która ma mało do gadania. Alice oczywiście była na pozycji neutralnej. Co jej zależy? Czy samolot, czy samochód i tak będzie spać. No i wylądowałam tutaj.
- Kochanie? – mama znów zręcznie wyciągnęła mnie z moich myśli.
- A tak… Przepraszam mamo. Alice śpi, jak zwykle.
To dziecko było niesamowite. Potrafiło spać dwadzieścia dwie i pół godziny na dobę. Nie, nie żartuję. Taka prawda.
- Dziewczyny, patrzcie! Śnieg jest coraz gęstszy, ledwo widzę drogę! – w końcu od wielu minut przemówił tata, który świetnie, jak do tej pory, radził sobie z kierownicą.
- Faktycznie! Chris, zwolnij trochę, jeszcze się zakopiemy.
Nie było na to żadnej reakcji. Nagle samochodem zatrzęsło, koła wydały jakiś dziwny koncert i stanęliśmy w miejscu.
- Pięknie, Dzięki mamo. No i się zakopaliśmy – powiedziałam z rezygnacją w głosie.

Przez pół godziny tata próbował wyjechać z wielkiej zaspy. Wychodził z samochodu z mamą, próbował go pchać, nawet odkopywać śnieg spod kół samochodu. Nic nie pomagało. Wyglądało na to, że utknęliśmy tutaj na dobre. Sprawdziłam swój telefon. Nikt nie mógł wyłapać zasięgu. Słońce już prawie zaszło za horyzont, powoli zapadały wielkie ciemności.
- Nie możemy tutaj siedzieć. Jechaliśmy główną drogą, gdzieś tu w pobliżu musi być jakiś dom, leśniczówka, cokolwiek! – mama zaczęła wpadać w panikę.
Zapadła cisza. Rodzice studiowali mapę, moja playlista w mp4 dawno się już skończyła, a Alice kontynuowała swoją rutynę – spała.
Otworzyłam szybę, zrobiło się bardzo duszno. Nagle w krzakach coś się poruszało i wydało dziki, jak na moje ucho, odgłos.
- Niedźwiedź!!! – krzyknęłam przerażona.
Za bardzo spanikowałam. Zwierzę czające się w zaroślach wystraszyło się chyba mojego krzyku bardziej niż ja jego dzikiego pomrukiwania. Był to bowiem łoś. Tak. Wielki, głupawy łoś, który uciekał drogą jak szalony. Wystraszyłam go.
- Chris, zgaś światła od samochodu. Może w tych ciemnościach zobaczymy jakiś blask dochodzący z czyjegoś domu.
Tato wyłączył zgasił wszystkie światła. Ogarnęła nas wielka ciemność. Zaczęliśmy się rozglądać. Otworzyłam drzwi z samochodu żeby lepiej widzieć. Po chwili dostrzegłam jakiś żółtawy kształt.
- Patrzcie, tam coś jest – zawołałam.
- Wspaniale. Zostańcie więc tutaj dzieci. Pójdę z mamą sprawdzić co to takiego i czy udzielili by nam pomocy. Weźmiemy latarkę, oświetlimy sobie drogę.
- Jak to pójdziecie? A co jeśli mieszkają tam jacyś psychole, którzy nas posiekają, nasze palce od stóp zamarynują w słoikach, a głowami nakarmią tutejsze niedźwiedzie?!
- Mary, ani słowa więcej! Nie strasz wszystkich wkoło. Po powrocie do domu, spalę wszystkie płyty z tymi twoimi filmami!
- Daj spokój dzieciaku – powiedział do mnie tato i puścił oczko. –Będziesz opowiadać to w szkole po powrocie do domu. To będzie niezła przygoda. Świąteczna przygoda.
Tak... Przygoda, na pewno. Westchnęłam, zamknęłam się w samochodzie z Alice i patrzyłam jak rodzice znikają w ciemnościach.

Praca nr 3
Kraina Świąt Dziecięcych (miniatura)

O dziewiątej, jak zwykle, marzłam na przystanku, czekając na spóźniający się autobus. W pewnej chwili ujrzałam, że ktoś biegnie w moją stronę i wykrzykuje moje imię. Zdziwiłam się, gdyż nigdy wcześniej nie widziałam tej osoby. Kiedy podbiegła, bliżej, zauważyłam, że to kobieta, średniego wzrostu, o długich, ciemnych włosach.
- Proszę, pomóż mi! – powiedziała kobieta.
Jej błagalne spojrzenie mnie zmiękczyło.
- Co się dzieje? – zapytałam.
- Chodź ze mną! Potrzebuję cię!
Złapała mnie za rękę. Była słaba, ale nie mogłam jej odmówić. Szłam za nią, w milczeniu, nie wiedząc dlaczego.
Kiedy doszłyśmy do parku, puściła moją rękę i upadła. Rzuciłam się, by jej pomóc i wtedy poczułam, że kręci mi się w głowie. Jakaś siła przejęła mój umysł, nie wiedziałam co się dzieje…
Ocknęłam się na pustkowiu. Nie znałam tego miejsca, byłam tam sama. Kobieta zniknęła, tak jak park, przystanek, ulica – wszystko jakby rozmyło się, pozostał tylko śnieg.
Z lekkim trudem podniosłam się i ruszyłam przed siebie, mając nadzieję, że w końcu kogoś spotkam i wszystko się wyjaśni. Nagle poczułam ból w kolanie. Gdy się schyliłam, ujrzałam na spodniach ogromną, czerwoną plamę. Krew.
Byłam pewna, że nie wywróciłam się, ani nie zraniłam niczym, ból czułam jednak od chwili, w której znalazłam w tym dziwnym miejscu.
Po kilkunastu minutach wędrówki, ujrzałam w oddali budynek. Podbiegłam do niego ostatkiem sił i zapukałam. Gdy nikt nie odpowiedział, złapałam za klamkę. Było otwarte, więc weszłam.
- Halo, jest tu ktoś?! – zawołałam.
Był to dom, dość zapuszczony. Na stole stało otwarte mleko. Gdy przeszłam do salonu, ujrzałam osobę leżącą na podłodze. Był to martwy mężczyzna. Schyliwszy się, ujrzałam pod stołem skulone dziecko.
- Kim jesteś? – zapytałam cicho. – Nie bój się, nic ci nie zrobię. Co się stało?
Czekałam, aż odważy się wyjść. Jak zaobserwowałam, był to chłopiec, mógł mieć najwyżej dziesięć lat. Miał czarne, krótkie włosy i bardzo jasne, niebieskie oczy, w których widziałam strach.
- Jestem Radler. – odpowiedział. – To był mój ojciec. Zabili go! Zabijają wszystkich, potrzebujemy cię!
Byłam bardzo zdziwiona.
- Kto go zabił? I dlaczego właśnie ja? Wiesz, kim jestem?
Patrzył na mnie z nadzieją.
- Oni. Najwyższa Rada. Wiem, ty jesteś Margaret, nasz jedyny ratunek. Tak mówią wszyscy! Według przepowiedni, przybędziesz i uwolnisz nas od zła.
Byłam przerażona. Ja, zwyczajna gimnazjalistka, miałam kogoś ratować?
- A to na pewno nie pomyłka? – zapytałam, mając resztki nadziei. Chłopiec jednak przemilczał moje pytanie.
- Musimy iść. Nie jesteś bezpieczna. – powiedział tylko, wybiegając tylnym wejściem. Pobiegłam za nim, nie wiedząc co się dzieje. Kiedy zrównałam, szliśmy już spokojniejszym krokiem. Ulica była zupełnie pusta, nie licząc zastygłych ludzi.
- Co im się stało? – zapytałam.
- Dopadli ich. Kiedy właściciel zostanie zamrożony, jego dom znika.
Rozejrzałam się. Nagle moją uwagę przykuł jeden szczegół.
- Widzę tylko dzieci. Nigdzie nie ma dorosłych…
- Ich zabili wcześniej. Niektórzy uciekli lub pochowali się.
Po dłuższym czasie naszym oczom ukazał się ogromny, drewniany gmach.
- To tutaj. – mówił krótko i treściwie, okrążając budynek.
Z tyłu były ledwo widoczne, niewielkie drzwi. Radler otworzył je i wsunął się do środka. Uczyniłam to samo, nie wiedząc co mam myśleć. W środku ogarnęło mnie ciepło, ale i strach – było to ciemne, ponure miejsce.
- Teraz mogę ci zdradzić kim jesteśmy. – powiedział chłopiec – Jesteśmy sierotami, dziećmi bez rodziny i przyszłości. Witaj w krainie Straconych Świąt. Kiedyś była ona Krainą Świąt Dziecięcych, ale Rada odebrała nam nadzieję.
- A… co z twoim ojcem? Przecież on żył! – zaprotestowałam.
- Moja rodzina odkryła ten świat. Z pokolenia na pokolenie władza przechodziła w nasze ręce. Teraz zostałem tylko ja.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?
Zauważyłam, że z ciemnego kąta wysuwa się jakaś postać. Była to mała, wychudzona dziewczynka.
- Musisz odnaleźć Złoty Miecz i pokonać Skąpca, aby zabrać mu sygnet. Ukryliśmy w nim Pierścień Świąt, który musi wrócić na swoje miejsce.
Zatkało mnie. Czułam się jak wariatka, jakby to wszystko było tylko snem z którego nie da się obudzić.
- Nawet nie umiem walczyć! Dlaczego właśnie ja?! – krzyknęłam.
Dziewczynka nawet się nie poruszyła.
- Dobrze wiesz dlaczego. Twój ojciec nie żyje, a jednak sobie z tym poradziłaś. Zorganizowałaś domowe święta.
Myśląc o ojcu zawsze płakałam. Tym razem próbowałam jednak się powstrzymać.
- Jeśli wygrasz – dodał chłopiec – będziesz mogła szybciej wrócić do domu!
- No, dobra. – te słowa już bardziej do mnie przemówiły. – Gdzie jest ten miecz?
Dzieci podały mnie mapę i wskazały wyjście.
Przez trzy godziny wędrowałam, aż doszłam do celu. Stara jaskinia, porośnięta mchem i pokryta śniegiem.
Weszłam do środka, mimo strachu. Jaskinia, wbrew pozorom, była ogromna. Na samym końcu dojrzałam światło. Był to właśnie ten miecz – złoty, lśniący i ogromny, a jednak lekki.
- Wypowiedz zaklęcie. – usłyszałam czyjś głos. – Wypowiedz je, a miecz będzie twój.
Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Nie znałam zaklęcia, a miecz nie chciał się ruszyć. Rozejrzałam się. Na jednej ze ścian przyuważyłam napis „Melenhellor”.
- Melen – hel – lor – powiedziałam powoli.
Miecz wskoczył w moją dłoń.
Czułam ulgę, ale dziwną. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się dzieje.
Niestety, to nie był koniec problemów.
Kiedy tylko opuściłam jaskinię, olbrzym zastąpił mi drogę.
- Zabrałaś mój miecz i obudziłaś mnie! – ryknął. – Zginiesz!
Pomyślałam, że to z pewnością Skąpiec. Nie wiedziałam co robić – był ogromny i miał doświadczenie w walce, a ja byłam zwykłą, niską dziewczyną z gimnazjum.
Cofnęłam się, ale podążył za mną. Przerażona chwyciłam miecz i rzuciłam go ślepo w potwora, kuląc się na ziemi.
O, dziwo, trafiłam! Olbrzym wydał z siebie ryk i padł na ziemię. Obok niego leżał sygnet. Był ogromny, jak z resztą jego palce.
Z trudem chwyciłam go i ciągnęłam po ziemi.
Godzinę później dotarłam do drewnianego budynku. Dzieci już na mnie czekały.
- Dziękujemy ci! – powiedziała dziewczynka, podchodząc do sygnetu. Gdy go dotknęła, całe miasteczko rozbłysnęło mnóstwem kolorów. Usłyszałam śmiechy, głosy, widziałam radość i piękno. Wszystko nabrało życia.
Radler patrzył na mnie z podziwem. W końcu rzekł:
- Oto masz Parasolkę Powrotów. Gdy ją otworzysz, odejdziesz stąd, możliwe, że na zawsze. Żegnaj, Margaret.
- Żegnajcie. – odparłam, otwierając parasolkę. W tym momencie uniosła mnie ona pod niebo…
***
Otworzyłam oczy. Nade mną stała grupa ludzi, ktoś wezwał karetkę. Tajemniczej kobiety nigdzie nie było, a ja leżałam koło przystanku.
- Czyżby to był tylko sen? – zastanowiłam się.
Jednak, gdy spojrzałam w dół, ujrzałam w ręce pozłacaną Parasolkę Przemiany.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc już, że te święta będą inne niż zwykle. Magiczne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez girlinthemirror dnia Sob 18:00, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
girlinthemirror
Administrator



Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 1450
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: :)
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pią 16:53, 21 Sty 2011    Temat postu:

14 styczeń dawno minął, dałam wam dużo czasu na głosowanie. Głosy rozłożyły się po równo, więc każdy otrzymuje dwa punkty i idziemy dalej!

G.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum http://filmyksiazkiseriale.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Archiwum konkursów / Cykl konkursowy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin